Od 26 kwietnia udostępniony został dla wszystkich chętnych opracowany przez firmę Lionbridge system CAT o nazwie Translation Workspace. A może GeoWorkz… Trudno się połapać, bo program nazywa się Translation Workspace, ale serwer – GeoWorkz.
O założeniach systemu pisałem już parę miesięcy temu – przypominając w skrócie, system oferuje serwer pamięci tłumaczeń (TM) on-line, oraz kilka narzędzi działających lokalnie: nakładkę na edytor tekstu Word, edytor XLIFF i narzędzia kontroli jakości, oraz dziające w przeglądarce narzędzie do redakcji. Do pracy z systemem konieczne jest posiadanie stałego dostępu do Internetu – przerwa w dostępie do sieci równa się przerwie w pracy.
System zachwalany jest jako świetne rozwiązanie dla pracy rozproszonej. Dostępem do pamięci TM i glosariuszy – określanych tu zbiorczo mianem „Live assets” – dysponujemy z dowolnego komputera podpiętego do Internetu. To prawda. Ale należy pamiętać, że tłumaczone pliki przechowywane są lokalnie, na lokalnym dysku konkretnego komputera odbywa się też proces tłumaczenia, więc jeśli przesiadamy się np. z desktopa na laptopa, to co prawda pamięć mamy ciągle dostępną, ale już tłumaczony plik musimy sobie skopiować. Co prawda istnieje opcja ściągnięcia z serwera wersji oryginalnej pliku (jeśli został tam umieszczony), ale wtedy musimy sobie zrobić „pretranslację” na bieżącej pamięci, co w przypadku większych plików Worda może trwać naprawdę bardzo długo. Tak więc – niby ułatwienie, ale nie daje zbyt wiele.
Korzystanie z Translation Workspace opiera się na zasadzie wykupienia miesięcznej subskrypcji, z całą gamą planów, których koszt zależny jest od liczby tłumaczonych miesięcznie słów, a zakres cenowy dostępnych aktualnie planów wynosi od 10 euro za 5000 słów do 50 euro za 80 000 słów miesięcznie dla freelancerów. Plany dla biur tłumaczeń zaczynają się od 50 euro/miesiąc. Szczegółowy cennik dostępny jest tutaj. Przy czym jeśli tłumacz (wykonawca, W) pracuje w ramach systemu na zlecenie innego użytkownika (zleceniodawca, Z), odejmowane są słowa wyłącznie z planu taryfowego zleceniodawcy, słowa te nie liczą się do planu wykonawcy. Oznacza to, że tłumacz W może na zlecenie firmy Z wykonać tłumaczenie np. 30 tys. słów nawet, jeśli sam dysponuje planem 5 tys. słów.
Dostępny jest też trial systemu – możliwe jest bezpłatne skorzystanie z najniższego planu taryfowego przez 30 dni – szczegółowe informacje na tej stronie.
Firma Lionbridge planuje wykorzystanie systemu TW we wszystkich wewnętrznych projektach co oznacza, że wszyscy pracujący dla niej tłumacze muszą posiadać konta w systemie. Płatne. Nawet, jeśli nie planują korzystać z TW na własne potrzeby (bo niby czemu mieliby). Tego rodzaju podejście jest conajmniej wątpliwe moralnie i sądzę, że firma będzie musiała się z niego wycofać.
Oczywiście, Lionbridge liczy na to, że TW zostanie zaakceptowany w społeczności „dostawców usług tłumaczeniowych” i będą z niego korzystać zarówno tłumacze, jak i biura. Wydaje się to wątpliwe. Faktem jest, że w przypadku korzystania z TW nie ma typowego kosztu początkowego, związanego z zakupem oprogramowania CAT. Z drugiej strony, przy rozsądnym planie miesięcznym koszt korzystania z systemu bardzo szybko przerasta wydatek związany z zakupem nawet tych droższych programów. Co więcej, sam fakt wykupienia określonego planu taryfowego dostarcza firmie Lionbridge istotnych informacji o naszym miesięcznym „urobku”, co ma szczególnie istotne znaczenie w przypadku biur tłumaczeń – kto dobrowolnie przekaże tego rodzaju dane konkurencji?
Aktualnie akcje giełdowe firmy Lionbridge (LIOX) osiągają rekordowe wartości. W lipcu okaże się, ilu tłumaczy-freelancerów faktycznie zacznie płacić abonament za TW. Bardzo jestem ciekaw, jak będzie wyglądał kurs tych akcji w drugiej połowie roku.
3 pings