Zlecenia dla tłumacza są jak autobusy komunikacji miejskiej – najczęściej docierają stadami. Pracujemy w pocie czoła od rana do nocy tłumacząc, jedno zlecenie za drugim. Klienci ustawiają się w kolejce i czasem rezerwują nasz czas z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Po czym oddajemy kolejne przetłumaczone teksty i nagle… nie ma co robić. Co wtedy?