Miało być o czymś innym, ale będzie rant o niekompetencji i głupocie. Przy okazji informacji o bazie TM tłumaczeń korpusu legislacyjnego Unii wspominałem o, delikatnie mówiąc, nierównej jakości tych tłumaczeń. Dzisiaj, przeglądając oficjalny glosariusz dla tłumaczy unijnych trafiłem na bardzo źle przetłumaczony termin. Z podaniem źródła tłumaczenia. I włos zjeżył mi się na głowie.
Wszyscy lubimy słowniki. Zwłaszcza specjalistyczne, zawierające tłumaczenie złożonych terminów. Jeszcze lepiej, gdy znajdziemy specjalistyczny słownik tłumacząc tekst z dziedziny, o której nie mamy większego pojęcia (pomijając już sens takiego tłumaczenia). W takiej sytuacji pojawia się jednak pewien problem. Otóż mówi się, że w Internecie jest wszystko. Z drugiej strony, pewien mędrzec powiedział, ze 90% wszystkiego to crap. Proste wnioskowanie prowadzi do konstatacji, że 90% wszystkiego w Internecie jest nic nie warte (nie sposób się nie zgodzić). Jak więc w tym zalewie śmiecia wyłonić cenne i rzetelne informacje? W naszym przypadku szczególnym – wartościowe słowniki? Najprostszym kryterium jest miejsce publikacji. Jeśli szukamy informacji medycznych to wiadomo, że strona skierowana do lekarzy – na przykład czasopisma medycznego – będzie bardziej wiarygodna od forum pacjentów. Zazwyczaj wiarygodnie wyglądają też domeny rządowe, kojarzące się z dokumentami normatywnymi. Niestety, można się srodze zawieść.
Strona Zintegrowanego Systemu Informacji na temat Ryzyka IRIS ma wszelkie cechy rzetelnego i wiarygodnego źródła wiedzy. Mieści się na serwerze w domenie rządowej (gov.pl), prezentuje logo EPA, czyli United States Environmental Protection Agency i oferuje dostęp do bazy danych substancji niebezpiecznych IRIS. Niestety, zamieszczony na stronie słownik to wielki stek bzdur. Bo terminów specjalistycznych nie tłumaczy się przez przetłumaczenie poszczególnych słów, jak zrobiono to w tym wypadku, a przez podstawienie terminów używanych w danej dziedzinie w drugim języku (tu: polskim).
Błędnie przetłumaczono kilkadziesiąt procent z około 150 terminów zamieszczonych w słowniku. Kilka przykładów z początku, środka i końca listy:
- Acceptable Daily Intake (ADI) – akceptowane dzienne pobranie. Poprawny termin to dopuszczalne dzienne spożycie lub dopuszczalna dzienna dawka.
- Adverse Effect – szkodliwe efekty. Poprawny termin to działanie niepożądane.
- Anectodal Data – dane anegdotyczne. Poprawne tłumaczenie to dane niepotwierdzone.
- Forced Vital Capacity – wymuszona witalna przepustowość. Poprawny termin to wymuszona pojemność życiowa.
- Functional Residual Capacity – funcjonalna residualna pojemność. Poprawny termin to czynnościowa pojemność zalegająca.
- Threshold – wartość graniczna. Poprawne tłumaczenie to próg lub wartość progowa.
- Tumor Progression – nowotwór postępujący. Poprawne tłumaczenie to progresja guza/nowotworu.
Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że lista została opublikowana dość dawno temu (data ostatniej aktualizacji z roku 2005) i została uznana za wiarygodne źródło przez dyrektoriat tłumaczeń UE, w związku z czym terminy te zaczęły żyć własnym życiem i można je teraz znaleźć w dużej liczbie oficjalnych dokumentów unijnych. A na stronie, na której zamieszczono słowniczek nie sposób nawet znaleźć adresu osoby odpowiedzialnej za stronę.
Zobaczymy, czy uda mi się cokolwiek zrobić w sprawie tego rażącego przykładu niekompetencji.
1 ping